Coraz bardziej zaczynam lubić swoją klasę
i szkołę. tabaka na religii,wyścigi w piciu
herbaty mieszałką. szisza po szkole na dworcu w Piotrowicach.
tak, zaczyna być spoko, jednak po mimo to, nadal wolałabym
spędzać z Wami każdą minutę dnia, tak jak było dotychczas.
nie miałam Was dosyć, chociaż przebywałyśmy ze sobą 10godzin
dziennie, w szkole, widywałyśmy się także po lekcjach,
chodziłyśmy razem na spacery z psem.
teraz już tego nie ma i nie będzie.. nigdy nie będziemy
siedzieć razem na parapecie ogarniając plany na jutro.
nigdy już nie będziemy siedzieć na angielskim,
jarając się przyjazdem znajomych, nie będziemy już wspólnie
obmyślać co ubierzemy, co wypijemy, kogo ze sobą
zabierzemy. nie będzie już siedzenia w kącie z jogurtami w ręku,
nie będziemy palić jana na matmie, że niby wszystko wiemy,
wpierdzielając po kryjomu nie swoje kanapki, nie będziemy
razem uciekać z wf -ów i już nigdy przychodząc po Ciebie
do szkoły, nie usłyszę pytania " ej nicol, a może nie idźmy do szkoły? "
od 2lipca zmieniło się wszystko, bo do tego czasu miałam
nadzieję że trafimy do szkoły razem, że nadal będzie tak jak było
zawsze, nie docierał do mnie fakt, że w ogóle mogło być inaczej,
a przynajmniej chyba nie chciał do mnie dotrzeć.
jednak chcąc nie chcąc stało się. jesteśmy w innych szkołach,
prawie w ogóle nie mamy dla siebie czasu i pozostają jedynie
sms-y. to mnie męczy bo nie umiem się bez was odnaleźć.
spoko, wiadomo że nie jestem jakimś odlutkiem, siedzącym
samemu w kącie, jednak to nie jest to. nie mogę być 100 procentową
sobą, muszę uważać na słowa, Wy na szczęście nie musicie. możecie
śmiać się tak jak zawsze i z tego co zawsze, jedynym problemem jest
to jak się śmiejecie, ale i tak Wam zazdroszczę i bardzo mi Was brakuje..
tak cholernie bardzo, że mam ochotę rozpłakać się jak dziecko, żądając
powrotu do gimnazjum .